In Thai jungle

In the jungle silence doesn’t exist. Always something screeches, whistles, wheezes, screams, cries, chirps, hums … The less human noise, the greater the variety of sounds. Especially at night. When the sun goes down, the majority of residents of the jungle comes to life. You can’t see them, they are hidden in the dark, in the trees, they are too small, too agile, too similar in color to the branches, leaves, plants. But they don’t allow you to forget about them. You close your eyes, and just over your head unspecified something is eating up a bamboo beam, a part of a roof over your tent.

In the river just below you begins a real party, smaller and larger animals go to feast. Sometimes, for unknown reasons, a dog – the only companion within a kilometer – starts barking, and you can only hope that his bark is enough reaction and you don’t need to worry too much about what triggered it. Anyway, there is not much courage to look out of the tent. You have to let the jungle to live its life, do not interfere, do not lean nose when time of human activity ended with the sunset. And till sunrise is not human to reign here. Locals say that the jungle is completely safe, you only have to adapt to its rules. Probably they are right, but they know the rules from their childhood while we have to learn it from the very beginning and we should rather do it fast. Which spider is dangerous? What do you do when you see the snake hanging from the branches over your head? Do fish in the river that eat your skin is just a pleasant massage or something that you definitely should avoid? Which plants can’t be touched? What is eatable and what poisonous? The last question may be particularly interesting as locals eat things that we would probably not touch at all. Every day “out of nowhere” appears some food which is a great reason to celebrate. Fish, worms, fruits – nothing is wasted. We sail the river on bamboo rafts and stop suddenly because someone spotted in the water great fruit from a palm tree. We catch it and only then continue. Next stop – the collection of coastal plants for today’s dinner. Trekking in the jungle toward the waterfalls? Each steps is a new lesson on how to use a particular plant. As an herb, as building materials, those leaves can be used instead of a red bull, and those are great for tea and tobacco. Each inhabitant of the jungle has so great knowledge as well as energy. Their day often begins in the middle of the night when is the best time to cut rubber tree so rubber can flow freely into the container of coconut shells. Sometimes on the way to a rubber farm women and men will stop in the river if they see there is a lot of fish. Their bodies can be used for lunch and fried heads will become a late morning snack. The river is a source of food, as well as fun, it also works as a shower, laundry and car wash. The car only with four-wheel drive if you want to get somewhere else than to a local store.
We sleep on land belonging to a small village. Its amazing experience to be a part of this community. A similar, yet completely different than visiting a Cambodian village. People live here differently, but the sense of community is quite similar. If you’re going to camp on top of the mountain, then you do it with a dozen people, at least few families. Everything happens here together. They eat together, they work together and they care about foreigners together.
(Anna)

W dżungli coś takiego cisza nie istnieje. Zawsze coś skrzeczy, gwiżdże, charczy, piszczy, krzyczy, woła, ćwierka, buczy… Im mniej ludzkiego hałasu, tym większa rozmaitość dźwięków. Najwięcej jest ich nocą. Gdy słońce zachodzi, większość mieszkańców (i mieszkanek) dżungli budzi się do życia. Nie da się ich zobaczyć, ukrytych w ciemności, w konarach drzew, zbyt małych, zbyt zwinnych, zbyt zbliżonych kolorami do konarów, liści, roślin by nie wprawione oko mogło je dostrzec. A jednak są tam, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Zamykasz oczy, a tuż nad Twoją głową bliżej nieokreślone coś zajada się bambusową belką tworzącą dach nad Twoim namiotem. W rzece tuż pod Tobą prawdziwa impreza, mniejsze i większe zwierzęta wybierają się na ucztę. Czasem z nieznanych przyczyn pies, jedyny towarzysz w obrębie kilometra, zaczyna szczekać, a Ty masz tylko nadzieję, że ten szczek wystarczy i nie trzeba się zbyt bardzo niepokoić tym, co go wywołało. Tak czy inaczej odwagi by wyjrzeć z namiotu nieco brakuje. Trzeba pozwolić dżungli żyć swoim życiem, nie wtrącać się, nie wychylać nosa, gdy czas ludzkich aktywności zakończył się wraz z zachodem słońca. I aż do wschodu to nie człowiek tu króluje. Miejscowi mówią, że dżungla jest zupełnie bezpieczna, trzeba tylko dostosować się do jej zasad. Pewnie mają rację, tylko oni znają te zasady od małego, my przechodzimy bardzo przyspieszony kurs. Który z pająków jest niebezpieczny? Co zrobić gdy nad głową dostrzegasz wiszącego z gałęzi węża? Czy ryby w rzece zjadające Twój naskórek to przyjemny masaż czy element, którego powinniśmy unikać? Których roślin nie wolno dotykać? Czy nieustający, wibrujący dźwięk to czyjś irytujący alarm czy żyjące jeden dzień owady, komunikujące się ze sobą? Co jest jadalne, a co trujące? Ostatni element może być szczególnie ciekawy, miejscowi jedzą rzeczy, których my byśmy pewnie w ogóle nie dotknęli. Każdego dnia „znikąd” pojawia się jedzenie, jest uczta, jest okazja do wspólnego świętowania. A to olbrzymia ryba z rzeki, a to strącony ul i ugotowane (albo i nie) z niego larwy, a to owoce z dżungli – nic się nie zmarnuje. Płyniemy rzeką na bambusowych tratwach, przystanek bo ktoś dostrzegł w wodzie wielki owoc z drzewa palmowego, będzie z niego olej. Wyławiamy, płyniemy dalej. Kolejny przystanek, zbieranie przybrzeżnych roślin do dzisiejszego obiadu. Trekking w puszczy w kierunku wodospadów? Co kilka kroków nowa lekcja o tym jak wykorzystać daną roślinę. Jako zioło, jako budulec, rzucie tych liście działa jak red bul, a tamte świetnie nadają się na herbatę i tytoń. Każda osoba z dżungli to kopalnia wiedzy, siły i niespożytej energii. Ich dzień często zaczyna się w środku nocy, to najlepsza pora by naciąć korę drzewa kauczukowego, by kauczuk mógł swobodnie spływać do pojemnika z łupiny kokosa. Czasem po drodze na kauczukową farmę kobiety i mężczyźni zatrzymają się w rzece, gdy zobaczą wyjątkowo dużo ryb. Ich ciała świetnie nadadzą się na lunch, a smażone głowy jako przekąska. Rzeka to źródło jedzenia, ale i przyjemności, to również prysznic, pralnia i myjnia samochodowa. Samochód jedynie z napędem na cztery koła, jeśli chce się dojechać gdzieś dalej niż do pobliskiego sklepiku.
Mieszkamy na terenie należącym do niewielkiej wioski, oddalonej od naszego namiotu o kilometr może. Niezwykłe to doświadczenie, bycie częścią tej wspólnoty. Podobne, a jednocześnie zupełnie inne niż odwiedziny w kambodżańskiej wiosce. Ludzie żyją tu inaczej, choć poczucie wspólnoty jest dość podobne. Jeśli wybieramy się na camping na szczyt góry, to w kilkanaście osób, kilka rodzin razem. Wszystko dzieję się tu wspólnie. Wspólnie się je, wspólnie pracuje, wspólnie wychowuje dzieci. I wspólnie dba o obcokrajowców.
(Anna)

This entry was posted in Uncategorized. Bookmark the permalink.

1 Response to In Thai jungle

  1. B.Piątkowska says:

    Z wielką ciekawością i przyjemnością czytuję te wpisy. Są osobiste, prawdziwe, świeże. Żywe.
    Pozdrawiam świątecznie.

    Like

Leave a comment